sobota, 22 grudnia 2012

#3. Apogeum zmian?


    Doskonale zdawałam sobie sprawę, że hiszpańscy piłkarze z moim braciszkiem mają różnorodne, naprawdę irracjonalne i nie do końca zrozumiałe dla człowieka przy zdrowych zmysłach pomysły, ale to, co zrobili tym razem przeszło moje najśmielsze oczekiwania, bez dwóch zdań. Większość kadrowiczów zebrała się w sali bilardowej, gdzie czas wolny zaplanował im trener. Jednak nie byli zajęci oni grą, a zaabsorbowani tym, co się stało. A mianowicie… Torres i Ramos wpadli na genialny pomysł uwiecznienia Davida Villi na zdjęciu. Pomysł jakże dobry, jednak sam zainteresowany nie okazywał już z tego powodu takiej radości, jak pozostali. Ja również bym nie okazywała na jego miejscu, więc ci dwaj postanowili spłatać kolejnego psikusa, zakradając się do łazienki, kiedy to Villa brał właśnie prysznic i uwiecznić ten moment na zdjęciu, co udało im się. Wściekłość napastnika osiągnęła apogeum, kiedy tylko zobaczył ich dzieło, dlatego pod adresem Sergio i Fernando co chwila leciały nawiązki niecenzuralnych słów.
- Ej, ale Villa, jak nie masz małego, to co się przejmujesz? – rzucił nonszalancko Torres.
- Żebym ja ci zaraz twojego małego niw wykręcił, ty kutasie jeden! – ryknął wściekły.
- Davidku, spokojnie, nie denerwuj się, bo to źle na potencję wpływa, a Patricia nie byłaby z tego zadowolona, nie? – uśmiechnął się niewinnie.
- No trzymajcie mnie, bo zaraz kurwa wyjdę z siebie! – wrzasnął, gotów, by zadać koledze silny cios.
- Ej, panowie, co tutaj się dzieje? – salwę wrzasków przerwał wchodzący do pomieszczenia del Bosque, z kolei piłkarz umilkli jak jeden mąż.
- A nic, a czemu trener pyta? – wyszczerzył się niewinnie Fabregas.
- Bo wrzeszczycie tak głośno, że słychać was dwa piętra wyżej – zgromił ich wzrokiem.
- A nie, to to nie są wrzaski. Urządziliśmy sobie konkurs na najbardziej zajebisty pisk. Zademonstrować, trenerze? – zawołała Katalończyk i nie czekając na jakiekolwiek przyzwolenie z jego strony, wydał z siebie bardzo głośny, a zarazem cienki pisk, przeszywający od stóp do głów.
- Dosyć! Czy wy powariowaliście?! – ryknął. – Do jasnej cholery, za niespełna trzy tygodnie jedziemy na mundial, a wy zachowujecie się, jak banda rozwydrzonych gówniarzy. Przed nami pierwsza taka od kilku lat szansa, gdzie jesteśmy wymieniani jako pretendenci do zdobycia tytułu, a wy? Zamiast przyłożyć się do treningów i dawać z siebie maksimum możliwości, to wolicie odpierdalać nie wiadomo co, nie wiadomo kiedy. Uwierzcie mi, że ja też zaczynam powoli mieć tego dosyć, a tym bardziej jest mi trudniej z wami wytrzymać. Najchętniej rzuciłbym to w cholerę! – warknął rozzłoszczony.
     Piłkarze spojrzeli po sobie, jeden po drugim i spuścili głowy, odważając się jedynie skupić wzrok na czubkach swoich sportowych butów. W ich oczach malowało się lekkie przerażenie, a jednocześnie zaskoczenie słowami selekcjonera. Jednak nie można było się temu dziwić. Vincente słynął ze swojej odwiecznej cierpliwości, ale każda miała jakieś swoje granice. Od zawsze przymykał oczy na występki swoich piłkarzy, stając za nimi murem. Jednym słowem: był dla nich jak dobry ojciec. Rozumiał doskonale to, że są jeszcze młodzi, przystojni i pełni energii, że musza jakoś wyładować jej pokłady, ale wymagał też od nich respektu i posłuszeństwa, konsekwentnie go egzekwując. To, co powiedział kilka minut wcześniej było szczerą prawdą, ale nie był na tyle samolubny, by móc porzucić kadrę na etapie przygotowań do niewątpliwie jednej z najważniejszych imprez w ich karierach. Chciał ich tylko przestraszyć i wzbudzić w nich nieco pokory, to było jego celem.
- Ale trener tego nie zrobi, prawda? – odezwał się Iker.
- A jak myślisz, Iker, co? – westchnął.
- Że nie?
- Oczywiście, że nie. Nie jestem na tyle bezmyślny. Ale musicie obiecać mi jedno… Że bierzemy się ostro do roboty i jedziemy do RPA tylko i wyłącznie po puchar, jasne?
- Jak słońce! – wrzasnęli jednogłośnie.
- No to się cieszę. Znacie moją dobroć, więc dzisiaj macie wolne do końca dnia, a za godzinę widzę wszystkich na kolacji, zrozumiano? – spojrzał na nich uważnie, na co pokiwali twierdząco głowami. – I bez żadnych durnowatych pomysłów – pogroził im palcem na odchodnym.
- Zgrupowanie bez odpierdalania, to nie zgrupowanie – zatarł ręce Ramos, za co kapitan drużyny zgromił go wzrokiem. – No co? Ja tylko stwierdzam fakty.

     Postanowiłam odpuścić sobie dzisiaj kolację, a udać się do hotelowego basenu, by nieco popływać, to zawsze mnie odstresowywuje, a zważając na to, że jestem tutaj z bandą tych niedorozwojów, to coś mi się wydaje, że często będę odwiedzała to miejsce. Przynajmniej tutaj mogłam liczyć na odrobinę spokoju, a przede wszystkim odpocząć od La Roja.
     Z błogim uśmiechem zanurkowałam w wodzie, by po chwili móc spokojnie przemierzać cały dystans jego długości. Nie sprawiło mi to żadnego wysiłku, a czułam się przy tym niezwykle odprężona – zdecydowanie tego brakowało mi najbardziej. Od pewno momentu czułam dziwne wrażenie, że jestem obserwowana, a może to tylko moje wyczulenie? Wynurzając się z wody usłyszałam gwizd uznania i po raz kolejny, na moje wielkie nieszczęście zobaczyłam Torresa, który wręcz pożerał mnie w wzrokiem, co tu dużo ukrywać.
- Masz ładne ciało, wiesz? – uśmiechnął się zawadiacko.
- Coś jeszcze? – zmierzyłam go wzrokiem.
- No, jak tak na ciebie patrzę to… - zaczął.
- Skończ, Torres, proszę cię, mnie na takie teksty nie weźmiesz, nie zaliczam się do grona twoich wielkodusznych fanek – wywróciłam oczami, narzucając na siebie puchowy szlafrok, po czym bezprecedensowo ruszyłam do wyjścia.
- Dlaczego ty mnie tak  nie tolerujesz, co? – niezrażony ruszył za mną.
- Nie tyle nie toleruję, co nie znoszę tej twojej głupoty, właściwie głupoty całej drużyny. Próbujecie zrobić z siebie debili, tylko po co i dlaczego? Bo ja tego nie ogarniam – uniosłam brew ku górze.
- No taka jest nasza natura, przecież dobrze wiesz – chwycił mnie za nadgarstek.
- Bardzo debilna jest ta wasza natura – skwitowałam, spoglądając na niego.
- No nie bądź taka niedostępna. Ja w gruncie rzeczy nie jestem przecież taki zły, na jakiego wyglądam – jęknął.
- Jeśli pójdziesz po odrobinę rozumu, to może coś jeszcze z ciebie będzie, w co szczerze czasami wątpię.
- Niby dlaczego? – zmrużył oczy.
- Wiesz, co? Villa naprawdę powinien cię wykastrować, za to, co zrobiłeś. Jesteś pierdolnięty – popukałam go palcem w czoło.
- No ale bynajmniej było z czego pośmiać – wyszczerzył się.
- Naprawdę, nie ma cie ciekawszy zajęć, niż oglądanie zdjęć nagiego Villi? – spojrzałam na niego z politowaniem.
- No ale zobacz sama.. – podsunął mi pod nos swój telefon komórkowy.
- Fernando, na litość boską, zabierz to ode mnie – skrzywiłam się, zaciskając powieki tak, by nie musieć oglądać tego jakże niecenzuralnego zdjęcia.
- Masz rację, u niego nie ma na co popatrzeć, nie to, co u mnie – poruszył znacząco brwiami.
- Nie wiem i nie mam zamiaru się o tym przekonywać – spojrzałam na niego wymownie.
- Umówisz się ze mną? – odparł po krótkiej chwili namysłu.
- Nie.
- Dlaczego? Jane…
- Powiedziałam już, że  nie – ucięłam krótko.
- No ale ja przecież nie proponuję ci pójścia do łóżka czy czegoś w tym stylu, ale chociaż spacer po okolicy – spojrzał na mnie błagalnie.
- Jakiś przełom? Bo niedawno chciałeś mnie przelecieć – zacmokałam, wchodząc do windy.
- Nadal mam taką ochotę – odezwał się, ale widząc moje mordercze spojrzenie, umilkł przez chwilę. – No ale przecież wiesz, że tego nie zrobię, no. Jane, Jane, Jane… - zatrzepotał rzęsami, podchodząc bliżej.
- No przestań – nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, widząc jego potulną minę.
- Jane, proszę, tak ładnie proszę, umów się ze mną – przyklęknął na obydwa kolana, obejmując mnie w pasie.
- Wstań, dobrze wiesz, że się z tobą nie umówię – pozostawałam nieugięta, kręcąc przecząco głową.
     W tym momencie drzwi windy rozsunęły się, a do środka weszli Fabregas i Iniesta.
- Ej, wyglądacie co najmniej, jakby Torres robił ci minetę – skwitował rzeczowo Fabregas.
- Matko boska, Cesc, mogłeś zachować te uwagi dla siebie – zgromiłam go wzrokiem.
- No ale to tak faktycznie wygląda – zawtórował mu Andres. – A dobry chociaż jest?
- Ona nie chce się ze mną umówić! – jęknął zrozpaczony napastnik.
- To ty nie robisz jej minety? – zmarszczył brwi ciemnowłosy.
- A widzisz, żebym to robił, bezmózgu? Ja chce się z nią umówić – mruknął zirytowany.
- Umów się z nim, zaliczy cię i będziesz miała spokój – doradził mi rzeczowo Iniesta.
- Dzięki, Andres, wezmę pod uwagę twoją radę – spojrzałam na niego z politowaniem.
- Jane… - szturchnął mnie piłkarz.
- Dobra, umówię się z tobą dla świętego spokoju i tyle, tylko mnie już puść.
     Wyszczerzył się szeroko, dusząc mnie w swoim uścisku, gdzie omal nie zachłysnęłam się wdychanym powietrzem. Kiedy dotarliśmy na właściwie piętro, wyszłam z niej niczym oparzona i udałam się do pokoju, słysząc tylko nawoływania Fernando, że zjawi się u mnie wieczorem. 


_____________________________________________


Coś optymistycznego na mroźny, grudniowy dzień. 
Pozdrawiam ;*


29 komentarzy:

  1. Świetne :*
    www.opowiadanie-lewa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej ;) Za niedługo pojawi się rozdział 4 na www.love-and-other-drug.blogspot.com
    Jeśli ci się podoba to dołącz się do obserwatorów by być na bieżąco i komentuj ;) Twój blog jest genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo pozytywny. ;)
    Jane po wielu błaganiach dała się namówić na spotkanie z Fernando, ciekawe, co na nim odwali? :D
    A ta uwaga Cesca... :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto, jak ja nie jestem fanką hiszpańskiej ligi, a reprezentację oglądam tylko czasami, to twoje opowiadanie jest cudowne. Nie czytałam zbyt wiele twórczości na ten temat, jednak naprawdę jest jednym z lepszych! Robienie zdjęcia było całkiem wredne ale czego się spodziewać po kochanych piłkarzach? Trener zareagował bardzo dobrze, choć nawet bym się tego po nim nie spodziewała, że nerwy wreszcie puszczą. Torresa nigdy nie lubiłam i chyba nie polubię, niestety. Mam nadzieję, że dziewczyna pójdzie z nim tylko z litości oraz skończy się na miłym spacerku. Niczym więcej. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znałam del Bosque z tej strony, ale nawet świętemu z taką drużyną i z takimi pomysłami puściły by nerwy. Biedny ten David z tym zdjęciem. Fernando mnie tu rozwala no ale w końcu osiągnął swój cel i Jane się z nim umówiła. Czekam na następny a tym czasem zapraszam na 4 rozdział http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. hahahaha, uwaga Ramosa - bezcenna!
    A ten Torres jest cholernie nieznośny!xD
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę, Torres mnie rozczula i rozwala przy każdej okazji ;D
    No co ja poradzę, że jestem w nim tak nieprzyzwoicie zakochana???
    Już się boję tej ich randki :P raczej będzie średnio inteligentnie ;)
    Ale czekam z niecierpliwością!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. to na serio zabawny rozdział! muszę przyznać, że Torres jest postacią, która prawdopodobnie nie używa mózgu, ponieważ myśli inną częścią ciała. Cesc również, ale jest bardziej normalny niż jego kolega z drużyny. jest bardzo przekonujący, jeśli chodzi o pytania dotyczące umawiania się. na miejscu Jane od razu bym się zgodziła. czekam z niecierpliwością na kolejny!!!
    pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam to pełne humoru opowiadanie. Zawsze gdy czytam kolejne rozdziały, to się szczerzę jak szczerbaty na suchary xd :D Hahaha xd ciekawe jak będzie wyglądała ta ich randka.
    Czekam na więcej ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam to opowiadanie ^^
    Ach, nie mogę doczekać się tej randki :D

    OdpowiedzUsuń
  11. co rozdział, to lepszy *.*
    xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobre było to o naturze i tak sobie myślę, że to mogłoby być świetne usprawiedliwienie dla każdej durnoty popełnionej przez jakiegokolwiek faceta- nie tylko Hiszpana, nie tylko piłkarza.
    Z drugiej jednak strony byłoby lepiej, gdyby się o tym nie dowiedzieli, bo inaczej gadka o naturze już na zawsze wyparłaby wszelkie inne usprawiedliwienia;D
    Pozdrawiam.
    [bkurek]

    OdpowiedzUsuń
  13. Noi Nando dopiął swego. Jane, robi to litości i dla świętego spokoju, ale co tam ważne, że Torres będzie miał randkę z piękną koleżanką i teraz będzie się chwalił tym i szczycił na cały świat. Ciekawe tylko czy ta randka będzie udana czy nie udana. Czy w ogóle dojdzie do skutku, bo przecież kobieta zmienną jest xD Hiszpanie oczywiście dają popalić, biedny ich trener, ja bym się naprawdę nie zdziwiła gdyby on rzucił tą pracę w cholerę i poszedł w siną dal. Przez takich pajaców, to w psychiatryku można wylądować.
    Pozdrawiam i kochana zdrowia życze, ale to wiesz:)

    OdpowiedzUsuń
  14. HAHah mocne. Torres i Sergio wymiatają. Ale i tak ostatni dialog powala ;d. Czesiu najlepszy ze swoimi genialnymi wnioskami. Uwielbiam po prostu twojego bloga, można się pośmiać ;d

    OdpowiedzUsuń
  15. mocne , mocne :D
    informuj mnie o nowościach :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana to jest genialne... aż spadła z łóżka jak to czytała. A poza tym SERNANDO rządzi for ever ♥ Wesołych Świąt i zapraszam do siebie na www.przypadekmilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. http://male-jest-wredne.blogspot.com Zapraszam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszam na drugi rozdział na: so--cold.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojj nie dziwię się Del Bosque, że wreszcie stracił cierpliwość do swojej watahy, każdy by zapewne po jakimś czasie ją stracił. :D Biedny Villa, nawet nie może sobie w spokoju wziąć prysznica, bo każdy mu w tym przeszkadza i cyka jakieś zdjęcia. xD Fernando jest bardzo szcery jeśli chodzi o jego odczucia, wali prosto z mostu, że chce zaliczyć Jane, ale jednak mimo wszystko mu się to udało (fakt, że zrobiła to dla świętego spokoju chyba jednak lepiej jest po prostu pominąć). No to jestem ciekawa, jak wypadnie im ta randka, bo coś czuję, że dobrze to się skończyć nie może. ^.-
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Fernando to ma nieźle z czachą. On pewnie stał w kolejce po wzrost i talent, a po mózg zapomniał :D
    Nieźle się uśmiałam z tego wszystkiego. Biedny Dave - koledzy na niego się uwzięli. Normalnie powinien im się w podobny sposób odpłacić.
    Normalnie nie wierzę, co czytam. Jane umówiła się z El Nino to jest prawie jak "Epoka lodowca" - nie za bardzo realne.
    Teksty w windzie mnie po prostu powaliły na kolana. Oni są po prostu boscy.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Hahaha, nie mogę z ich tekstów. Po prostu zlana jestem xD a Nando, po prostu ... nie wstyd mu ? ma żone i dzieci. Czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam na http://epic-memories.blog.pl/ .

    OdpowiedzUsuń
  22. u mnie nowy, taki trochę prezent przed Nowym Rokiem (: /poznanska-siesta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Ramos jak nic ma rację. :D Osobiście nie wyobrażam sobie zgrupowania piłkarzy, szczególnie La Roji, bez śmiesznych akcji i ich wariowania. :D Ciekawi mnie czy Nando w tym opowiadaniu jest samotną duszą czy jednak ma żonę i podczas zgrupowań o niej zapomina? ;> Swoją drogą ciekawa jestem co wyniknie z tego ich spotkania. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. http://love-the-way-you-play.blogspot.com zapraszam na nowość:)


    P.S. Generalnie przeczytałam ten rozdział i dziwię się teraz, że jeszcze nie skomentowałam. A teraz cieżko bedzie mi zbudować sensownych komentarz. No więc po pierwsze jakoś cieszy mnie ta 'randka' Fernanda z Jane.
    No i jak zwykle nie zabrakło poczucia humoru.:)
    Czekam na kolejny i przepraszam za jakość komentarza

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy dodasz nowy rozdział?? Czekam i czekam.. ;d
    http://male-jest-wredne.blogspot.com --> Zapraszam na nową notke :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Blog jest genialny! Naprawdę przyjemnie się czyta :) Życzę dalszej weny w tworzeniu nowych wątków i serdecznie zapraszam na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. 3 rozdział na epic-memories.blog.pl i prolog na un-lugar-seguro.blogspot.com. Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  28. Genialne, genialne i jeszcze raz genialne. Współczuję trochę Vincente, no ale zgrupowanie bez wygłupów, to nie zgrupowanie - Ramos ma rację. A tak Fernando i Jane - randka, ciekawa jestem co z tego wyjdzie. Iniesta - świetne rady, naprawdę! :) 444-days-in-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie ma to jak zasługa kumpli w podrywaniu dziewczyny :D Czy też może raczej powinnam napisać nie w "podrywaniu", ile w "zmianie jej opinii o Tobie po licznych samobójach, które już zdążyłeś sobie strzelić w waszych wspólnych kontaktach". A przynajmniej na taką zmianę opinii może się zanosić, bo Torres wreszcie przestał myśleć hormonami i feromonami, po czym zaprzągł do roboty mózg (tak sądzę). Co z tego wyniknie - nie wiem i aż boję się podejrzewać, bo skoro Fernando potrafi wpaść na tak oryginalny pomysł jak fotografowanie taplającego się w wodzie Villi, to kto wie, co Hiszpanowi jeszcze może strzelić do głowy.... Temu by już chyba nawet wkurwienie del Bosque nie pomogło, nie? ;D

    "- A nie, to to nie są wrzaski. Urządziliśmy sobie konkurs na najbardziej zajebisty pisk. Zademonstrować, trenerze? " <3 <3

    pozdrowienia! cmok! cmok!

    OdpowiedzUsuń