Doskonale zdawałam
sobie sprawę, że hiszpańscy piłkarze z moim braciszkiem mają różnorodne,
naprawdę irracjonalne i nie do końca zrozumiałe dla człowieka przy zdrowych
zmysłach pomysły, ale to, co zrobili tym razem przeszło moje najśmielsze
oczekiwania, bez dwóch zdań. Większość kadrowiczów zebrała się w sali bilardowej,
gdzie czas wolny zaplanował im trener. Jednak nie byli zajęci oni grą, a
zaabsorbowani tym, co się stało. A mianowicie… Torres i Ramos wpadli na
genialny pomysł uwiecznienia Davida Villi na zdjęciu. Pomysł jakże dobry,
jednak sam zainteresowany nie okazywał już z tego powodu takiej radości, jak
pozostali. Ja również bym nie okazywała na jego miejscu, więc ci dwaj
postanowili spłatać kolejnego psikusa, zakradając się do łazienki, kiedy to
Villa brał właśnie prysznic i uwiecznić ten moment na zdjęciu, co udało im się.
Wściekłość napastnika osiągnęła apogeum, kiedy tylko zobaczył ich dzieło,
dlatego pod adresem Sergio i Fernando co chwila leciały nawiązki niecenzuralnych
słów.
- Ej, ale Villa, jak nie masz małego, to co się przejmujesz?
– rzucił nonszalancko Torres.
- Żebym ja ci zaraz twojego małego niw wykręcił, ty kutasie
jeden! – ryknął wściekły.
- Davidku, spokojnie, nie denerwuj się, bo to źle na
potencję wpływa, a Patricia nie byłaby z tego zadowolona, nie? – uśmiechnął się
niewinnie.
- No trzymajcie mnie, bo zaraz kurwa wyjdę z siebie! –
wrzasnął, gotów, by zadać koledze silny cios.
- Ej, panowie, co tutaj się dzieje? – salwę wrzasków
przerwał wchodzący do pomieszczenia del Bosque, z kolei piłkarz umilkli jak
jeden mąż.
- A nic, a czemu trener pyta? – wyszczerzył się niewinnie Fabregas.
- Bo wrzeszczycie tak głośno, że słychać was dwa piętra
wyżej – zgromił ich wzrokiem.
- A nie, to to nie są wrzaski. Urządziliśmy sobie konkurs na
najbardziej zajebisty pisk. Zademonstrować, trenerze? – zawołała Katalończyk i
nie czekając na jakiekolwiek przyzwolenie z jego strony, wydał z siebie bardzo
głośny, a zarazem cienki pisk, przeszywający od stóp do głów.
- Dosyć! Czy wy powariowaliście?! – ryknął. – Do jasnej
cholery, za niespełna trzy tygodnie jedziemy na mundial, a wy zachowujecie się,
jak banda rozwydrzonych gówniarzy. Przed nami pierwsza taka od kilku lat
szansa, gdzie jesteśmy wymieniani jako pretendenci do zdobycia tytułu, a wy? Zamiast
przyłożyć się do treningów i dawać z siebie maksimum możliwości, to wolicie odpierdalać
nie wiadomo co, nie wiadomo kiedy. Uwierzcie mi, że ja też zaczynam powoli mieć
tego dosyć, a tym bardziej jest mi trudniej z wami wytrzymać. Najchętniej
rzuciłbym to w cholerę! – warknął rozzłoszczony.
Piłkarze spojrzeli
po sobie, jeden po drugim i spuścili głowy, odważając się jedynie skupić wzrok
na czubkach swoich sportowych butów. W ich oczach malowało się lekkie
przerażenie, a jednocześnie zaskoczenie słowami selekcjonera. Jednak nie można
było się temu dziwić. Vincente słynął ze swojej odwiecznej cierpliwości, ale
każda miała jakieś swoje granice. Od zawsze przymykał oczy na występki swoich
piłkarzy, stając za nimi murem. Jednym słowem: był dla nich jak dobry ojciec.
Rozumiał doskonale to, że są jeszcze młodzi, przystojni i pełni energii, że
musza jakoś wyładować jej pokłady, ale wymagał też od nich respektu i
posłuszeństwa, konsekwentnie go egzekwując. To, co powiedział kilka minut
wcześniej było szczerą prawdą, ale nie był na tyle samolubny, by móc porzucić
kadrę na etapie przygotowań do niewątpliwie jednej z najważniejszych imprez w
ich karierach. Chciał ich tylko przestraszyć i wzbudzić w nich nieco pokory, to
było jego celem.
- Ale trener tego nie zrobi, prawda? – odezwał się Iker.
- A jak myślisz, Iker, co? – westchnął.
- Że nie?
- Oczywiście, że nie. Nie jestem na tyle bezmyślny. Ale
musicie obiecać mi jedno… Że bierzemy się ostro do roboty i jedziemy do RPA
tylko i wyłącznie po puchar, jasne?
- Jak słońce! – wrzasnęli jednogłośnie.
- No to się cieszę. Znacie moją dobroć, więc dzisiaj macie
wolne do końca dnia, a za godzinę widzę wszystkich na kolacji, zrozumiano? –
spojrzał na nich uważnie, na co pokiwali twierdząco głowami. – I bez żadnych durnowatych
pomysłów – pogroził im palcem na odchodnym.
- Zgrupowanie bez odpierdalania, to nie zgrupowanie – zatarł
ręce Ramos, za co kapitan drużyny zgromił go wzrokiem. – No co? Ja tylko
stwierdzam fakty.
Postanowiłam odpuścić
sobie dzisiaj kolację, a udać się do hotelowego basenu, by nieco popływać, to zawsze
mnie odstresowywuje, a zważając na to, że jestem tutaj z bandą tych
niedorozwojów, to coś mi się wydaje, że często będę odwiedzała to miejsce. Przynajmniej
tutaj mogłam liczyć na odrobinę spokoju, a przede wszystkim odpocząć od La
Roja.
Z błogim
uśmiechem zanurkowałam w wodzie, by po chwili móc spokojnie przemierzać cały
dystans jego długości. Nie sprawiło mi to żadnego wysiłku, a czułam się przy
tym niezwykle odprężona – zdecydowanie tego brakowało mi najbardziej. Od pewno
momentu czułam dziwne wrażenie, że jestem obserwowana, a może to tylko moje
wyczulenie? Wynurzając się z wody usłyszałam gwizd uznania i po raz kolejny, na
moje wielkie nieszczęście zobaczyłam Torresa, który wręcz pożerał mnie w wzrokiem,
co tu dużo ukrywać.
- Masz ładne ciało, wiesz? – uśmiechnął się zawadiacko.
- Coś jeszcze? – zmierzyłam go wzrokiem.
- No, jak tak na ciebie patrzę to… - zaczął.
- Skończ, Torres, proszę cię, mnie na takie teksty nie
weźmiesz, nie zaliczam się do grona twoich wielkodusznych fanek – wywróciłam oczami,
narzucając na siebie puchowy szlafrok, po czym bezprecedensowo ruszyłam do
wyjścia.
- Dlaczego ty mnie tak
nie tolerujesz, co? – niezrażony ruszył za mną.
- Nie tyle nie toleruję, co nie znoszę tej twojej głupoty,
właściwie głupoty całej drużyny. Próbujecie zrobić z siebie debili, tylko po co
i dlaczego? Bo ja tego nie ogarniam – uniosłam brew ku górze.
- No taka jest nasza natura, przecież dobrze wiesz – chwycił
mnie za nadgarstek.
- Bardzo debilna jest ta wasza natura – skwitowałam,
spoglądając na niego.
- No nie bądź taka niedostępna. Ja w gruncie rzeczy nie
jestem przecież taki zły, na jakiego wyglądam – jęknął.
- Jeśli pójdziesz po odrobinę rozumu, to może coś jeszcze z
ciebie będzie, w co szczerze czasami wątpię.
- Niby dlaczego? – zmrużył oczy.
- Wiesz, co? Villa naprawdę powinien cię wykastrować, za to,
co zrobiłeś. Jesteś pierdolnięty – popukałam go palcem w czoło.
- No ale bynajmniej było z czego pośmiać – wyszczerzył się.
- Naprawdę, nie ma cie ciekawszy zajęć, niż oglądanie zdjęć
nagiego Villi? – spojrzałam na niego z politowaniem.
- No ale zobacz sama.. – podsunął mi pod nos swój telefon komórkowy.
- Fernando, na litość boską, zabierz to ode mnie –
skrzywiłam się, zaciskając powieki tak, by nie musieć oglądać tego jakże
niecenzuralnego zdjęcia.
- Masz rację, u niego nie ma na co popatrzeć, nie to, co u
mnie – poruszył znacząco brwiami.
- Nie wiem i nie mam zamiaru się o tym przekonywać –
spojrzałam na niego wymownie.
- Umówisz się ze mną? – odparł po krótkiej chwili namysłu.
- Nie.
- Dlaczego? Jane…
- Powiedziałam już, że
nie – ucięłam krótko.
- No ale ja przecież nie proponuję ci pójścia do łóżka czy
czegoś w tym stylu, ale chociaż spacer po okolicy – spojrzał na mnie błagalnie.
- Jakiś przełom? Bo niedawno chciałeś mnie przelecieć –
zacmokałam, wchodząc do windy.
- Nadal mam taką ochotę – odezwał się, ale widząc moje
mordercze spojrzenie, umilkł przez chwilę. – No ale przecież wiesz, że tego nie
zrobię, no. Jane, Jane, Jane… - zatrzepotał rzęsami, podchodząc bliżej.
- No przestań – nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, widząc
jego potulną minę.
- Jane, proszę, tak ładnie proszę, umów się ze mną –
przyklęknął na obydwa kolana, obejmując mnie w pasie.
- Wstań, dobrze wiesz, że się z tobą nie umówię –
pozostawałam nieugięta, kręcąc przecząco głową.
W tym momencie
drzwi windy rozsunęły się, a do środka weszli Fabregas i Iniesta.
- Ej, wyglądacie co najmniej, jakby Torres robił ci minetę –
skwitował rzeczowo Fabregas.
- Matko boska, Cesc, mogłeś zachować te uwagi dla siebie –
zgromiłam go wzrokiem.
- No ale to tak faktycznie wygląda – zawtórował mu Andres. –
A dobry chociaż jest?
- Ona nie chce się ze mną umówić! – jęknął zrozpaczony
napastnik.
- To ty nie robisz jej minety? – zmarszczył brwi
ciemnowłosy.
- A widzisz, żebym to robił, bezmózgu? Ja chce się z nią
umówić – mruknął zirytowany.
- Umów się z nim, zaliczy cię i będziesz miała spokój –
doradził mi rzeczowo Iniesta.
- Dzięki, Andres, wezmę pod uwagę twoją radę – spojrzałam na
niego z politowaniem.
- Jane… - szturchnął mnie piłkarz.
- Dobra, umówię się z tobą dla świętego spokoju i tyle, tylko
mnie już puść.
Wyszczerzył się
szeroko, dusząc mnie w swoim uścisku, gdzie omal nie zachłysnęłam się wdychanym
powietrzem. Kiedy dotarliśmy na właściwie piętro, wyszłam z niej niczym
oparzona i udałam się do pokoju, słysząc tylko nawoływania Fernando, że zjawi
się u mnie wieczorem.
_____________________________________________
Coś optymistycznego na mroźny, grudniowy dzień.
Pozdrawiam ;*
Świetne :*
OdpowiedzUsuńwww.opowiadanie-lewa.blogspot.com
Hej hej ;) Za niedługo pojawi się rozdział 4 na www.love-and-other-drug.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJeśli ci się podoba to dołącz się do obserwatorów by być na bieżąco i komentuj ;) Twój blog jest genialny :)
Rozdział bardzo pozytywny. ;)
OdpowiedzUsuńJane po wielu błaganiach dała się namówić na spotkanie z Fernando, ciekawe, co na nim odwali? :D
A ta uwaga Cesca... :D
Pozdrawiam!
Kobieto, jak ja nie jestem fanką hiszpańskiej ligi, a reprezentację oglądam tylko czasami, to twoje opowiadanie jest cudowne. Nie czytałam zbyt wiele twórczości na ten temat, jednak naprawdę jest jednym z lepszych! Robienie zdjęcia było całkiem wredne ale czego się spodziewać po kochanych piłkarzach? Trener zareagował bardzo dobrze, choć nawet bym się tego po nim nie spodziewała, że nerwy wreszcie puszczą. Torresa nigdy nie lubiłam i chyba nie polubię, niestety. Mam nadzieję, że dziewczyna pójdzie z nim tylko z litości oraz skończy się na miłym spacerku. Niczym więcej. :D
OdpowiedzUsuńNie znałam del Bosque z tej strony, ale nawet świętemu z taką drużyną i z takimi pomysłami puściły by nerwy. Biedny ten David z tym zdjęciem. Fernando mnie tu rozwala no ale w końcu osiągnął swój cel i Jane się z nim umówiła. Czekam na następny a tym czasem zapraszam na 4 rozdział http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhahahaha, uwaga Ramosa - bezcenna!
OdpowiedzUsuńA ten Torres jest cholernie nieznośny!xD
Czekam na nowość ^^
Nie mogę, Torres mnie rozczula i rozwala przy każdej okazji ;D
OdpowiedzUsuńNo co ja poradzę, że jestem w nim tak nieprzyzwoicie zakochana???
Już się boję tej ich randki :P raczej będzie średnio inteligentnie ;)
Ale czekam z niecierpliwością!
Pozdrawiam :*
to na serio zabawny rozdział! muszę przyznać, że Torres jest postacią, która prawdopodobnie nie używa mózgu, ponieważ myśli inną częścią ciała. Cesc również, ale jest bardziej normalny niż jego kolega z drużyny. jest bardzo przekonujący, jeśli chodzi o pytania dotyczące umawiania się. na miejscu Jane od razu bym się zgodziła. czekam z niecierpliwością na kolejny!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :D
Uwielbiam to pełne humoru opowiadanie. Zawsze gdy czytam kolejne rozdziały, to się szczerzę jak szczerbaty na suchary xd :D Hahaha xd ciekawe jak będzie wyglądała ta ich randka.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;p
Uwielbiam to opowiadanie ^^
OdpowiedzUsuńAch, nie mogę doczekać się tej randki :D
co rozdział, to lepszy *.*
OdpowiedzUsuńxx
Bardzo dobre było to o naturze i tak sobie myślę, że to mogłoby być świetne usprawiedliwienie dla każdej durnoty popełnionej przez jakiegokolwiek faceta- nie tylko Hiszpana, nie tylko piłkarza.
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony byłoby lepiej, gdyby się o tym nie dowiedzieli, bo inaczej gadka o naturze już na zawsze wyparłaby wszelkie inne usprawiedliwienia;D
Pozdrawiam.
[bkurek]
Noi Nando dopiął swego. Jane, robi to litości i dla świętego spokoju, ale co tam ważne, że Torres będzie miał randkę z piękną koleżanką i teraz będzie się chwalił tym i szczycił na cały świat. Ciekawe tylko czy ta randka będzie udana czy nie udana. Czy w ogóle dojdzie do skutku, bo przecież kobieta zmienną jest xD Hiszpanie oczywiście dają popalić, biedny ich trener, ja bym się naprawdę nie zdziwiła gdyby on rzucił tą pracę w cholerę i poszedł w siną dal. Przez takich pajaców, to w psychiatryku można wylądować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i kochana zdrowia życze, ale to wiesz:)
HAHah mocne. Torres i Sergio wymiatają. Ale i tak ostatni dialog powala ;d. Czesiu najlepszy ze swoimi genialnymi wnioskami. Uwielbiam po prostu twojego bloga, można się pośmiać ;d
OdpowiedzUsuńmocne , mocne :D
OdpowiedzUsuńinformuj mnie o nowościach :D
Kochana to jest genialne... aż spadła z łóżka jak to czytała. A poza tym SERNANDO rządzi for ever ♥ Wesołych Świąt i zapraszam do siebie na www.przypadekmilosc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com Zapraszam na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na drugi rozdział na: so--cold.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Ojj nie dziwię się Del Bosque, że wreszcie stracił cierpliwość do swojej watahy, każdy by zapewne po jakimś czasie ją stracił. :D Biedny Villa, nawet nie może sobie w spokoju wziąć prysznica, bo każdy mu w tym przeszkadza i cyka jakieś zdjęcia. xD Fernando jest bardzo szcery jeśli chodzi o jego odczucia, wali prosto z mostu, że chce zaliczyć Jane, ale jednak mimo wszystko mu się to udało (fakt, że zrobiła to dla świętego spokoju chyba jednak lepiej jest po prostu pominąć). No to jestem ciekawa, jak wypadnie im ta randka, bo coś czuję, że dobrze to się skończyć nie może. ^.-
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]
Fernando to ma nieźle z czachą. On pewnie stał w kolejce po wzrost i talent, a po mózg zapomniał :D
OdpowiedzUsuńNieźle się uśmiałam z tego wszystkiego. Biedny Dave - koledzy na niego się uwzięli. Normalnie powinien im się w podobny sposób odpłacić.
Normalnie nie wierzę, co czytam. Jane umówiła się z El Nino to jest prawie jak "Epoka lodowca" - nie za bardzo realne.
Teksty w windzie mnie po prostu powaliły na kolana. Oni są po prostu boscy.
Czekam na nowy.
Hahaha, nie mogę z ich tekstów. Po prostu zlana jestem xD a Nando, po prostu ... nie wstyd mu ? ma żone i dzieci. Czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam na http://epic-memories.blog.pl/ .
OdpowiedzUsuńu mnie nowy, taki trochę prezent przed Nowym Rokiem (: /poznanska-siesta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRamos jak nic ma rację. :D Osobiście nie wyobrażam sobie zgrupowania piłkarzy, szczególnie La Roji, bez śmiesznych akcji i ich wariowania. :D Ciekawi mnie czy Nando w tym opowiadaniu jest samotną duszą czy jednak ma żonę i podczas zgrupowań o niej zapomina? ;> Swoją drogą ciekawa jestem co wyniknie z tego ich spotkania. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://love-the-way-you-play.blogspot.com zapraszam na nowość:)
OdpowiedzUsuńP.S. Generalnie przeczytałam ten rozdział i dziwię się teraz, że jeszcze nie skomentowałam. A teraz cieżko bedzie mi zbudować sensownych komentarz. No więc po pierwsze jakoś cieszy mnie ta 'randka' Fernanda z Jane.
No i jak zwykle nie zabrakło poczucia humoru.:)
Czekam na kolejny i przepraszam za jakość komentarza
Kiedy dodasz nowy rozdział?? Czekam i czekam.. ;d
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com --> Zapraszam na nową notke :)
Blog jest genialny! Naprawdę przyjemnie się czyta :) Życzę dalszej weny w tworzeniu nowych wątków i serdecznie zapraszam na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń3 rozdział na epic-memories.blog.pl i prolog na un-lugar-seguro.blogspot.com. Zapraszam !
OdpowiedzUsuńGenialne, genialne i jeszcze raz genialne. Współczuję trochę Vincente, no ale zgrupowanie bez wygłupów, to nie zgrupowanie - Ramos ma rację. A tak Fernando i Jane - randka, ciekawa jestem co z tego wyjdzie. Iniesta - świetne rady, naprawdę! :) 444-days-in-hell.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie ma to jak zasługa kumpli w podrywaniu dziewczyny :D Czy też może raczej powinnam napisać nie w "podrywaniu", ile w "zmianie jej opinii o Tobie po licznych samobójach, które już zdążyłeś sobie strzelić w waszych wspólnych kontaktach". A przynajmniej na taką zmianę opinii może się zanosić, bo Torres wreszcie przestał myśleć hormonami i feromonami, po czym zaprzągł do roboty mózg (tak sądzę). Co z tego wyniknie - nie wiem i aż boję się podejrzewać, bo skoro Fernando potrafi wpaść na tak oryginalny pomysł jak fotografowanie taplającego się w wodzie Villi, to kto wie, co Hiszpanowi jeszcze może strzelić do głowy.... Temu by już chyba nawet wkurwienie del Bosque nie pomogło, nie? ;D
OdpowiedzUsuń"- A nie, to to nie są wrzaski. Urządziliśmy sobie konkurs na najbardziej zajebisty pisk. Zademonstrować, trenerze? " <3 <3
pozdrowienia! cmok! cmok!